Jak nie zmarnować czasu Świąt w rodzinie?
Janusz Wardak
Artykuł do kwartalnika „Przyjaciel rodziny”
Czy zbliżające się Święta Bożego Narodzenia ponownie skwitujemy smętnym stwierdzeniem „Święta, Święta i po Świętach”? Czy największą po nich pamiątką będzie poczucie straconego czasu, bezsensowne wydanych pieniędzy i problemy żołądkowe?
O to, aby Święta te nie minęły w sposób rutynowy i powierzchowny, musimy zadbać już sporo wcześniej – w czasie Adwentu. Pytanie jednak, co naprawdę oznacza dla nas Adwent – czy jest to głównie okres podziwiania wystaw i świątecznych zakupów, czy też potrafimy ukazać dzieciom jego głęboki wymiar duchowy. Jeśli np. postaramy się codziennie wspólnie uczestniczyć w roratach, to z pewnością ich myśli będą bardziej skupione na tym, że „Chrystus się rodzi” niż na tym, „co przyniesie Mikołaj”. Jest to również dobra okazja do kształtowania w dzieciach nawyków hojności i wytrwałości w dotrzymywaniu podjętych postanowień.
Nietrudno zauważyć, że presja konsumpcyjna osiąga w tym okresie monstrualne rozmiary. Jeśli nie zadbamy o klimat umiarkowania i wstrzemięźliwości, nasze dzieci będą postrzegać Święta głównie jako niekończący się festiwal zakupów. Nie ma chyba sensu walka z samą ideą prezentów, ale z pewnością powinniśmy mieć zasadniczy wpływ na ilość podarunków, jakie otrzymują nasze dzieci. Nie pozwalajmy na zasypywanie dzieci stertą zabawek. Może lepiej umówić się z rodziną, że to my sami wybierzemy i kupimy prezent, a inni mogą się do niego dołożyć. Dzięki temu podarunki będą bardziej przemyślane i lepiej dobrane, a dziecko nie utonie w powodzi bezsensownych zabawek, które po kilku dniach znudzone porzuci w kącie.
Atmosferę świąteczną w każdym domu wspaniale budują zwyczaje rodzinne, takie jak wysyłanie oryginalnych kartek z życzeniami, wspólne pieczenie pierniczków, przygotowywanie (a nie kupowanie) prezentów itp. Im bardziej włączymy w to wszystko dzieci, tym większą będą miały z tego radość i tym bardziej Święta będą miały dla nich charakter uroczysto-rodzinny, a nie sprzątająco-konsumpcyjny. Ogólnie warto myśleć o naszych dzieciach jako o współautorach świątecznych przygotowań, a nie tylko biernych obserwatorach, czy nawet „przeszkadzaczach”. Ma to także duży związek z naszym podejściem do świątecznych porządków. Jeśli nie uda nam się odpowiednio zaplanować wszystkich prac, bardzo łatwo o nerwową i nieprzyjemną atmosferę, która pozostawia duży niesmak w całej rodzinie. Wydaje się, że znacznie sensowniejsze jest zrezygnowanie z niektórych prac porządkowych czy nawet potraw, niż przystępowanie do stołu wigilijnego z poczuciem przemęczenia, irytacji i wzajemnych pretensji.
Wreszcie sam sposób spędzenia dni świątecznych ma duży wpływ na to, w jaki sposób zapiszą się one w naszej pamięci. Wydaje się, że dziś mamy skłonność do popadania w jedną z dwóch skrajności: albo spędzamy Święta „na lenia” albo chcemy, by były one „superaktywne”.
Święta „na lenia”, to czas spędzony niemal wyłącznie na oglądaniu telewizji i nic-nie-robieniu. Nawet jeśli film „Kevin sam w domu” oglądaliśmy już pięć razy, to wydaje się nam, że bez obejrzenia go po raz szósty Święta nie będą do końca udane. Oglądamy więc wszystko jak leci, śpimy jak najdłużej, a jeśli się ruszamy, to tylko do stołu po kolejną porcję ciasta.
Niejako w opozycji do tej postawy, rozwinął się styl superaktywny, polegający na traktowaniu Świąt głównie jako okazji do wyjazdu na narty lub do ciepłych krajów. „Wigilię możemy sobie przecież urządzić wszędzie” – twierdzą niektórzy. Zapominają jednak o tym, że zazwyczaj bardzo mocno ogranicza to przeżycia duchowe związane ze Świętami, a także utrudnia lub uniemożliwia spotkania z dalszą rodziną czy przyjaciółmi. A przecież bez głębszego przeżycia duchowego Święta tracą istotną część swojej wartości. Są one również szczególną okazją do pogłębienia relacji z nieco dalszą rodziną – naszymi rodzicami, teściami, dziadkami, wujkami itd. Wiele z tych osób – nieraz starszych i samotnych – czeka na takie spotkania niemal cały rok, a my możemy dać im to, co dzisiaj jest wyjątkowo cenne – nasz czas, a przy okazji pokazać naszym dzieciom, co to znaczy żyć dla innych.
Dość nowym, ale niezwykle rozpowszechnionym i skutecznym sposobem zmarnowania Świąt w rodzinie jest szczególnie intensywne korzystanie w tym czasie z mediów cyfrowych. Tylko pozornie łączy się to z opisanym wcześniej stylem „na lenia”. Można bowiem spędzać długie godziny przed ekranem smartfona lub tableta w domu, ale można równie dobrze robić to niemal przez cały czas długiego świątecznego wyjazdu. Dlatego właśnie uruchomiona została kampania „Czas Świat: Mniej ekranu, więcej rodziny”. Jej celem jest uświadomienie możliwych zagrożeń związanych z intensywnym korzystaniem z mediów cyfrowych oraz zachęcanie do umiarkowanego korzystania z nich w trakcie Świąt Bożego Narodzenia.
Oprócz powodów, dla których warto ograniczać korzystanie z mediów cyfrowych w rodzinach, w materiałach kampanii można też znaleźć zachętę do podejmowania konkretnych postanowień w okresie przed, w trakcie i po Świętach. Oto propozycje tych postanowień:
1. Ustalę i wprowadzę domowe zasady korzystania z mediów elektronicznych.
2. Zainstaluję w komputerze (tablecie, smartfonie) program kontroli rodzicielskiej.
3. Wyślę kilka tradycyjnych kartek świątecznych.
4. Stworzę w domu „Strefy wolne od ekranu”.
5. Zagram w rodzinną grę planszową.
6. Zrezygnuję z zakupu sprzętu elektronicznego jako prezentu.
7. Wprowadzę zwyczaj codziennych posiłków dla całej rodziny, wyłączę wtedy media elektroniczne.
8. Porozmawiam z dzieckiem o zagrożeniach związanych z korzystaniem z mediów cyfrowych.
9. Wprowadzę lub rozszerzę zwyczaj czytania dzieciom lub czytania rodzinnego.
10. Dowiem się więcej o wpływie mediów elektronicznych na życie rodzinne i rozwój dzieci.
Więcej informacji o samej kampanii oraz o sposobach włączenia się w nią można znaleźć na stronie internetowej MniejEkranu.pl i stronie na Facebooku – facebook.com/mniejekranu.
Podsumowując: także dziś można przeżyć Święta Bożego Narodzenia bez poczucia zmarnowanego czasu. Także dziś, może to być czas wzrostu duchowego oraz budowania i zacieśniania relacji rodzinnych i przyjacielskich. Wymaga to jednak głębszej refleksji i być może oparcia się presji tego, „co robią wszyscy”.