Szukaj

Fundamenty charakteru cz. I – zainwestuj w nawyki (sen i żywienie)

Zdjęcie: Pavol Štugel, Unsplash

Większość rodziców, którzy do wychowania dzieci podchodzą w sposób świadomy i racjonalny dostrzega, albo też wyczuwa intuicyjnie, jak ważną rolę w kształtowaniu osobowości i pozytywnych cech charakteru dzieci odgrywają pewne fundamenty, dobre podstawy, które ukształtowane we wczesnym dzieciństwie stanowią  potem doskonały punkt wyjścia do dalszej pracy z dzieckiem. Niestety czasami refleksja ta przychodzi zbyt późno i rodzice, widząc różne niepokojące zachowania swoich dzieci, mogą już tylko zadawać sobie pytanie: gdzie popełniliśmy błąd? Dlatego w poniższym tekście, chciałabym zwrócić uwagę na kilka aspektów, które z jednej strony wydają się dość oczywiste, z drugiej – bywają niedoceniane bądź lekceważone przez rodziców małych dzieci, którzy uważają, że w pierwszych latach życia należy skupić się jedynie na właściwej pielęgnacji dziecka, wychowanie zaś można odłożyć na później. Tymczasem właśnie te najwcześniejsze lata stanowią „złotą epokę” wychowania, kiedy to dzieci są wyjątkowo podatne na kształtowanie i chłoną jak gąbki zarówno rzeczy pozytywne, jak również – jako że natura nie znosi próżni –  niestety te nie najlepsze. Uczą się porządku albo chaosu, posłuszeństwa lub niesubordynacji, wrażliwości na innych i liczenia się z nimi lub zagarniania wszystkiego do siebie i egoizmu.

Cztery podstawowe sfery, w których już od najwcześniejszego dzieciństwa warto kształtować dobre nawyki, to: żywienie, sen, higiena i porządek.

W pierwszej części tego artykułu omówię dwie pierwsze z nich, a w drugiej – skupię się na dwóch pozostałych.

  • Sfera żywienia – dziecko już od najmłodszych lat powinno uczyć się jeść zdrowe potrawy, próbować nowych smaków, rozszerzać swoje menu – oczywiście z uwzględnieniem wieku i uwarunkowań zdrowotnych. Zakresu spożywanych pokarmów nie powinno ograniczać się tylko do tego, co dziecko „lubi”, ponieważ nie jest to dla niego ani zdrowe, ani wychowawcze. Warto jak najwcześniej pozwalać dziecku na samodzielne jedzenie, ponieważ sprzyja to rozwojowi jego autonomii, jak również sprawia, że jest bardziej zainteresowane posiłkami i generalnie chętniej je. Oczywiście początkowo wiąże się to ze sporym zamieszaniem i bałaganem, stąd bywa nieco kłopotliwe, ale naprawdę warto „przemęczyć” się przez jakiś czas, by nauczyć dziecko samodzielności w tym obszarze (Zwróćcie uwagę, ile daje mu to satysfakcji i radości). Czas, wbrew temu, co nam się nieraz wydaje, mija bardzo szybko i ani się nie obejrzycie, gdy wasz maluszek pójdzie do przedszkola. Naprawdę smutny jest widok trzylatka siedzącego bezradnie w jadalni z widelcem w rączce i nie wiedzącego, co właściwie trzeba zrobić, by jedzenie z talerzyka trafiło do buzi, bo zawsze do tej pory był karmiony przez dorosłych. Nauka samodzielnego jedzenia nieuchronnie wiąże się z pewnym bałaganem czy stratami, kiedy np. jakaś część pożywienia spadnie na stół, podłogę albo gdy coś się wyleje… ale przy tym od samego początku powinniśmy wpajać dziecku szacunek do jedzenia – nie zgadzać się na bawienie się nim, celowe rozrzucanie, rozlewanie czy marnowanie go w jakikolwiek inny sposób. Dobrą praktyką jest nakładanie dzieciom mniejszych porcji, a potem ewentualnych dokładek, zamiast podawania zbyt dużych porcji, które w rezultacie często zostają niedojedzone na talerzu, marnując się (albo – ku utrapieniu dietetyków 😉 – skazując mamy na dojadanie po maluchach). Nieco starsze dzieci warto też zachęcać do tego, żeby same decydowały, ile chcą zjeść albo wręcz samodzielnie nakładały sobie na talerz tyle, ile zjedzą, ale potem rzeczywiście odpowiedzialnie wywiązywały się z tego zobowiązania. Oczywiście nie należy mieć bezkrytycznego zaufania do rozsądku dzieci w tym względzie i trzeba mitygować „apetyt ich oczu”, który nieraz powoduje, że będą chciały nałożyć sobie na talerz ogromną porcję ulubionej potrawy, której potem nie będą w stanie zjeść.

Oczywiście – last but not least – wśród ważnych nawyków żywieniowych nie można pominąć regularnych pór posiłków. Ma to znaczenie zarówno dla uczenia dziecka pewnej stabilności i powtarzalności rytmu dnia (jeden z istotnych aspektów wdrażania małych dzieci do porządku), jak i dla czysto fizjologicznego zjawiska, jakim jest przyzwyczajenie organizmu do spożywania posiłków o określonych porach, co powoduje pojawianie się uczucia głodu o ściśle określonych porach, związanych właśnie z regularnością dostarczania pokarmu. Doświadczeni rodzice, którzy wdrożyli u siebie w domu pewien stały rytm posiłków, mogą potwierdzić, że ma on naprawdę rewelacyjny wpływ na apetyt dzieci, oczywiście pod warunkiem, że nie były one podkarmiane gdzieś na boku i nie podjadały niczego w międzyczasie. 

  • Sen – Ważne jest, aby dziecko jak najwcześniej miało wyrobiony nawyk punktualnego kładzenia się i wstawania ze snu. Oczywiście w przypadku noworodków i młodszych niemowląt nie jest to zadanie proste. Jednakże już na tym etapie można podjąć pewne kroki, zmierzające do ukształtowania w dziecku prawidłowych nawyków w tej sferze. Warto połączyć to z wprowadzaniem stałego rytmu także w innych obszarach życia, np. w sferze żywienia. Tak zwane karmienie na żądanie, być może właściwe i niezbędne w pierwszych tygodniach życia malucha, stopniowo powinno jednak ustępować karmieniu w określonych, regularnych odstępach. Nie każdy płacz dziecka musi oznaczać głód. Czasem dzieci płaczą z nudów, marudzą, bo coś im dolega albo chcą, aby się nimi zająć. Natychmiastowe, właśnie „na żądanie”, przystawianie dziecka do piersi, choć niektórym mamom wydaje się wygodnym rozwiązaniem, pozwalającym szybko uciszyć i uspokoić dziecko, poza tym, że wprowadza w jego życie chaos zamiast porządku i regularności, może powodować niestrawność, gdyż dziecko nie ma wystarczająco dużo czasu, żeby spokojnie strawić poprzednią porcję pokarmu, zanim otrzyma kolejną. W każdym razie, uczenie dziecka regularnego zasypiania łączy się ściśle z regularnym rytmem również w innych dziedzinach życia. Kiedy określone czynności następują kolejno po sobie w dającym się przewidzieć porządku (spacer, zabawa, karmienie, kąpiel, kołysanka, sen…), wówczas maluch czuje się bezpiecznie, jest rozluźniony i spokojniejszy, a w związku z tym łatwiej jest mu zasnąć. Nie bez znaczenia jest oczywiście stałe miejsce wypoczynku, przytulne, bezpieczne, odpowiednio oświetlone, przewietrzone, lecz jednocześnie zabezpieczone przed przeciągami czy hałasem dobiegającym z pozostałych części domu. Rodzice powinni starać się jak najszybciej przejść od „usypiania dziecka” do nauczenia go, aby po prostu „zasypiało”.

Sen jest najnormalniejszą w świecie i naturalną czynnością fizjologiczną (podobnie zresztą jak jedzenie) i naprawdę trudno zrozumieć, dlaczego w wielu domach rozgrywają się na tym tle każdego wieczoru regularne dramaty w kilku aktach – płacz, niekończące się korowody z odnoszeniem dziecka do łóżka i jego powrotami na rodzinną scenę, przedłużające się czytanie bajek, z których każda ma być już tą ostatnią, zasypianie z dzieckiem w jego łóżku i przenoszenie się w środku nocy do małżeńskiego łoża… Takie sytuacje, choć w niektórych okolicznościach (choroba dziecka, jakieś znaczące zmiany w życiu rodziny…) nieuniknione, na dłuższą metę dezorganizują życie rodziny, wykańczają rodziców, a także źle wpływają na rozwój psychiczny dziecka, a także – wbrew temu, co mogłoby się nam wydawać – jego poczucie bezpieczeństwa.

To rodzice powinni mocno trzymać w ręku ster, określając zasady i warunki funkcjonowania rodziny. To oni powinni usiąść (nie raz i nie dwa – takie rozmowy warto prowadzić regularnie) i ustalić konkretny plan związany z kształtowaniem u dziecka prawidłowych nawyków w obszarze snu (zresztą nie tylko – planowanie, wyznaczanie celów i drobnych lecz systematycznych kroków, które mogą nas do nich doprowadzić, jest niezwykle pomocne także w innych obszarach wychowania). Jeśli dziecko ma problemy z zasypianiem (nie chce się kłaść o określonej porze, przedłuża w nieskończoność rozstanie z rodzicami, budzi się w nocy i wędruje do sypialni rodziców, ma nocne lęki czy koszmary…), warto najpierw zastanowić się nad ich przyczynami (Zbyt wczesna pora kładzenia dziecka albo zbyt późna lub długa popołudniowa drzemka? Zbyt mało czasu i uwagi poświęcanej dziecku w ciągu dnia? Brak stałego wieczornego rytuału uspokajającego i wyciszającego dziecko? Zbyt wiele mediów lub oglądanie nieodpowiednich do wieku filmów i programów? Konieczność przearanżowania sypialni dziecka tak, aby czuło się w niej bezpiecznie? A może atmosfera między rodzicami jest ostatnio napięta, a ich rozmowy nieco głośniejsze i bardziej nerwowe?), a następnie spróbować ustalić wspólną linię postępowania, konkretne małe kroki w wyznaczonym sobie kierunku, a potem już tylko… konsekwentnie je wprowadzać 😉.

Anna Wardak

0