Szukaj

Roztropność – czyli wiedzieć co i jak…

Zdjęcie: Bruno Nascimento, Unsplash

Roztropność… ale nuda! Zapachniało kadzidłem w zakrystii i zakurzonym Katechizmem na półce. A życie ma swoje tempo, za którym wciąż trudno nam nadążyć. Praca, dom, zakupy, ciągłe sprzątanie i wieczny bałagan, Teamsy, onlajny, kwarantanny – czy to szaleństwo ma gdzieś swój kres? 

Często jesteśmy jak ów drwal z anegdoty, który wypruwał żyły, rąbiąc drwa tępą siekierą. Zapytany dlaczego jej nie naostrzy, odpowiedział, że nie ma na to czasu, bo jest za dużo pracy. A czasem właśnie wystarczy na moment się zatrzymać…

Roztropność jest cnotą, która uzdalnia rozum praktyczny do rozeznawania w każdej okoliczności naszego prawdziwego dobra i do wyboru właściwych środków do jego pełnienia (KKK 1806)

Co jest „prawdziwym dobrem” dla mojej rodziny? Przecież każdy rodzic, bez wyjątku, pragnie dobra swoich dzieci. Rzecz w tym, że gdy zabraknie zdrowego rozsądku i roztropności, mylimy (albo dla wygody udajemy) to, co dla nich dobre z tym, co przyjemne i wygodne. Roztropność nieodłącznie wiąże się z tzw. „długomyślnością” – umiejętnością przewidywania odległych skutków swojego postępowania.  W jaki sposób to, co robię (albo nie robię) w danej chwili zaowocuje w ich życiu za kilka czy kilkanaście lat? A więc czy dobre i roztropne (czy tylko przyjemne) jest dawanie im wszystkiego, o co poproszą i to natychmiast? A gwałtowne hamowanie pod najbliższym sklepem, bo pięciolatek krzyczy: „pić!” – a do domu jeszcze całe dziesięć minut. A odciążanie od obowiązków domowych, bo „on ma tyle nauki” i „jeszcze się w życiu narobi”. Albo, jeśli już poderwiemy się do wychowawczego lotu, próbując wdrażać dzieci do obowiązków, odpuszczanie im przy pierwszych oznakach znużenia czy niezadowolenia. Chwilowa ulga: dzieci ocalone od śmierci z pragnienia, zwolnione od wszystkiego, co nudne i męczące… Ale czy na pewno w ten sposób przybliżamy się do celu, jakim jest ich dobre i szczęśliwe życie? Czy szczęśliwi będą z nimi inni, jeśli pozwolimy, by ich wady rosły wraz z nimi? Jakimi dorosłymi będą, jeśli zabraknie nam rodzicielskiej roztropności, która pozwala rozróżnić w każdej okoliczności prawdziwe dobro – nieraz odległe jeszcze w czasie – od chwilowej przyjemności, a rzeczywistą potrzebę od zachcianki? I czy środki, które stosujemy, prowadzą nas do tego celu: własny przykład zamiast długich kazań, wymaganie zamiast pobłażania (większego wysiłku wymaga powiedzenie „nie” niż „tak”), wychowanie do posłuszeństwa zamiast wymuszania uległości krzykiem i szantażem… Warto o tym rozmawiać, warto modlić się o tę cnotę, która nie tylko sama jest niesamowicie życiowa i uczy, jak sensownie zarządzać własnym życiem, zamiast miotać się po nim jak drwal z tępą siekierą, to jeszcze: jest nazywana „auriga virtutum” (woźnicą cnót), kieruje bowiem ona innymi cnotami, wskazując im zasadę i miarę (KKK 1806).

Anna Wardak

Felieton ukazał się w tygodniku „Idziemy”

 

0