Szukaj

Sprawiedliwość – czyli: to nie fair!

Zdjęcie: Michał Parzuchowski, Unsplash

Ile już razy w rodzicielskiej karierze słyszeliśmy wykrzyczane lub wyjęczane: „to nie fair!” – „dlaczego ja” albo: „dlaczego nie ja?”. Tam, gdzie dzieci kilkoro, choć pewnie nie tylko, okazje do porównań, poczucia krzywdy i świętego oburzenia zdarzają się średnio co pięć minut. W naszej rodzinie regularnie któreś z dzieci stwierdza żałośnie: „bo ja mam najgorzej w całym domu”, ale ponieważ narzekania te rozkładają się w miarę równomiernie, jesteśmy spokojni, że raczej wszystko jest ok.   

Sprawiedliwość jest cnotą moralną, która polega na stałej i trwałej woli oddawania Bogu i bliźniemu tego, co im się należy (KKK 1807)

Ale bądź tu mądry: co i komu się należy? Co do Pana Boga – sprawa jasna. Jak w pewnej pieśni: Nic nie mam swojego, wszystko z ręki Twej… – godne i sprawiedliwe jest zatem dziękować za każdą chwilę i każdy oddech (nie zawsze o tym pamiętamy). Z ludźmi jednak sprawy mocno się komplikują. Bo co jest realną potrzebą, którą należy zaspokoić, a co zwykłą zachcianką? Czy to fair, że twój trzecioklasista jako ostatni (tak twierdzi) nie ma smartfona, a „wszyscy” dostali przecież na Komunię? Czy to fair, że ja siedzę z dziećmi, a mój mąż wspina się zwinnie po tak zwanych „szczeblach kariery”? Albo że każesz synowi pomóc siostrze i znów nie fair, bo to przecież „nie mój dyżur”. Często za niesprawiedliwe uważamy to, co dla nas niewygodne, a za sprawiedliwe to, co spełnia nasze oczekiwania i wyobrażenia o tym, co „mi się należy”. Żadna cnota nie może rozwijać się w oderwaniu od innych; każda, wzrastając, ciągnie w górę pozostałe. Sprawiedliwość wymaga zarówno roztropności dającej jasne kryteria rozeznania tego, co, komu i kiedy się należy, jak i męstwa oraz umiarkowania niezbędnych do przezwyciężania własnego egoizmu oraz rezygnowania z wygody czy przyjemności po to, by należycie wypełniać swoje powinności.  

W rzeczywistości to, co przede wszystkim należy się od nas naszym dzieciom, to mądra miłość i dobre wychowanie – czyli właściwe przygotowanie ich do dorosłości. Sprawiedliwość to nie „każdemu po równo”, lecz każdemu tyle, ile w danej chwili rzeczywiście potrzebuje. Ktoś powiedział, że równe traktowanie nierównych jest tak samo niesprawiedliwe, jak nierówne traktowanie równych. Sprawiedliwość w małżeństwie nie znaczy „każdy równo po 50%”, ale „każdy na maxa” – czyli 100% moich możliwości w danym momencie. Ale sprawiedliwość nie jest jedynie zimnym „odwalaniem pańszczyzny”, suchym i niechętnym wypełnianiem obowiązków. Wtedy zmienia się ona w pusty legalizm, zwykłe „bycie w porządku”, a nie w wyraz naszej miłości do bliskich – która należy się im jak nic innego. Sprawiedliwość powinna wynikać z miłości, a miłość zawsze być ponad sprawiedliwością. Stąd celem, do którego dążymy, wyznaczając np. dyżury dzieciom, nie jest tylko to, by rzetelnie wypełniły własny dyżur, lecz by potem pomogły siostrze bez jęczenia, że to nie fair.

Anna Wardak

Felieton ukazał się w tygodniku „Idziemy”

 

0