Szukaj

Uwaga i odwaga

Zdjęcie: Eldar Nazarov, Unsplash

Uważna odwaga i odważna uwaga… – brzmi może trochę pretensjonalnie, ale takie miałam skojarzenia, gdy myślałam o tytule tego felietonu. Parę dni temu spotkałam się z moją koleżanką Niną. Znamy się od lat, a jej czternastoletnia córka jest moją chrześnicą. Okazało się, że Zosia od wielu miesięcy choruje na anoreksję. Zawsze wysoka i szczupła, teraz skrajnie wychudzona. Szok dla całej rodziny, życie z zegarkiem i tabelą kalorii w ręku, walka (dosłownie), by Zosia nie ćwiczyła, żeby oszczędzała kalorie. Najmniejszy spadek wagi to krok do tyłu na drodze ku życiu. Jak to się zaczęło? Nina wiele razy zadawała sobie to pytanie. Rodzina jak wiele innych: dobry status materialny, dwaj bracia skończyli studia, Zosia właśnie dostała się do dobrego liceum. Mąż Niny, zawsze zapracowany, cały dom na głowie mamy – normalka, banał, szara rzeczywistość wielu rodzin (niestety!). To, co ważne, Nina zawsze poświęcała Zosi dużo czasu: co wieczór babskie pogaduszki, wspólne filmy, dyskusje o życiowych problemach… I w tym wszystkim… nie zorientowała się, że z córką dzieje się coś złego. Patrzyła na nią codziennie i z bliska, więc nie dostrzegła, że dziewczyna dramatycznie schudła. Zdziwiło ją, że nagle zaczęła tak dużo ćwiczyć… ale w sumie sport to zdrowie. Przy tym Zosia uwielbiała gotować, wciąż coś pichciła, ale… sama nie spróbowała nawet okruszka. Klasyczne objawy anoreksji, ale Ninie nie przyszło do głowy, że to może wydarzyć się w jej rodzinie. Z letargu wyrwał ją telefon wychowawczyni, która powiedziała, że podejrzewa u Zosi anoreksję. To był grom z jasnego nieba, ale też punkt przełomowy, od którego rozpoczęła się – i trwa nadal – dramatyczna walka o życie i zdrowie dziewczyny. Wychowawczyni bardzo przepraszała, że się wtrąca, powiedziała, że długo się wahała, bo nieraz już oberwała od rodziców, niezadowolonych, że zwraca im uwagę na jakiś problem. Myślała też, że na pewno skoro ona to dostrzegła, to rodzice są tym bardziej świadomi powagi sytuacji. Postanowiła jednak zadzwonić i… dzięki Bogu. Lekcja dla nas? Z daleka czasem widać lepiej i wyraźniej problemy, do których my, będąc blisko, przyzwyczajamy się albo znieczulamy na nie. Bądźmy wdzięczni, że ktoś odważył się „wtrącić” i zwrócić nam na coś uwagę. Często taka życiowa odwaga sporo kosztuje, nieraz się za nią obrywa, ale to zawsze lepsze niż obojętność i świadomość, że dla świętego spokoju, własnego komfortu albo zachowania dobrej relacji z kimś, nie upomniało się kogoś, nie zwróciło mu uwagi, skazując tym samym na śmierć fizyczną lub duchową. Bądźmy więc uważni na to, co próbują przekazać nam inni i odważni w zwracaniu innym uwagi na to, co martwi nas czy niepokoi w ich życiu lub postępowaniu. 

Anna Wardak

Felieton ukazał się w tygodniku „Idziemy”

 

0