Szukaj

Wejście smoczka

Zdjęcie: Christian Bowen, Unsplash

Wyobraź sobie, że któregoś dnia twój mąż mówi do ciebie: wiesz, kochanie, zamieszka z nami słodkie maleństwo. Trzeba będzie się nim opiekować, poświęcać mu czas, dzielić się zabawkami. Musisz to zrozumieć, przecież jesteś starsza! Ale nie martw się, będę was obie kochał jednakowo. Jednakowo? To jakaś kpina! Nikt nie chce być kochany „jednakowo” przez osobę, która jest dla niego najważniejsza na świecie. Albo która jest całym naszym światem. Nie jest lekko dziecku, w którego życie wkracza młodsze rodzeństwo. Tak, to wspaniały dar, ale, by go docenić, trzeba osobistej dojrzałości i życiowego doświadczenia. W oczach kilkulatka narodziny nowego dziecka to jak wejście smoka, no dobrze: małego (ale często dość głośnego) „smoczka”, który, nie ruszając się z miejsca, burzy zastany ład, stając się mimo woli centrum domowego wszechświata. To jasne, że pojawienie się nowego członka rodziny zawsze wymaga czasu, aby złapać równowagę. Pewnych zjawisk nie da się do końca uniknąć (zazdrość, ambiwalencja uczuć, labilność emocji). Starajmy się jednak nie dolewać oliwy od ognia braterskiej zazdrości. Znajoma, która oczekuje drugiego dziecka, prosiła mnie ostatnio o jakieś rady w tej kwestii. Oto kilka z nich: Mówić prawdę. Nie opowiadać bajek o tym, jak wspaniałym kompanem do zabawy będzie nowy brat. Inaczej rozczarowanie będzie srogie. Nie stawiać domu na głowie, nie rozstawiać po kątach starszego rodzeństwa. Tak, to okazja, żeby uczyć wrażliwości na potrzeby innych, ale maluchy doskonale adaptują się do realiów i śpią twardo, gdy wokół szaleje banda dzikich piratów. Nie eskalujmy więc negatywnych emocji. Planujmy tak, aby narodziny dziecka nie zbiegły się z innymi rewolucyjnymi zmianami typu pójście do przedszkola. To i tak duży stres, po co budzić skojarzenia typu: przyszedł taki i wypchnął mnie z domu, a sam zostanie z mamą. Jeśli mamy ochotę sto razy dziennie wycałować z miłości małe nóżki i paluszki, to niekoniecznie przy starszym. Po co wbijać w serce kolejną szpileczkę zazdrości. Nie przesadzać w hołdach składanych maluchowi, któremu i tak, jak to mówią „wsio rybka”, lecz światła jupiterów przekierować na bohatera drugiego planu i to jemu gratulować awansu na starszego brata. Na koniec pamiętajmy, że to tylko w naszej głowie nastąpił gwałtowny przeskok i w porównaniu z noworodkiem nasz dwu- czy trzylatek nagle wydaje nam się bardzo duży i oczekujemy od niego, że nagle stanie się również znacząco dojrzalszy. A to przecież wciąż maluch, który w dodatku przeżywa trudny moment i potrzebuje czasu, a także cierpliwości i wsparcia z naszej strony, aby uporządkować małe trzęsienie ziemi, które w jego głowie i sercu wywołało to rodzinne „wejście smoczka”. 

Anna Wardak

Felieton ukazał się w tygodniku „Idziemy”

0