Szukaj

Rączki małe

Zdjęcie: Jonathan Borba, Unsplash

Choć mam rączki małe i niewiele zrobię, pomogę mamusi, niech odpocznie sobie – ta zabawna piosenka niesie w sobie ważny przekaz. Małe rączki naszych dzieci wydają się nam nieporadne i niezdatne do jakiejkolwiek pracy. Nie tylko nie proponujemy tego maluchom, ale wręcz opędzamy się od nich, kiedy chodzą za nami, niestrudzenie oferując swoją pomoc. Jeszcze tego brakowało! I tak nie wyrabiamy się z pracą, a tu jeszcze tacy „pomocnicy”. Lepiej idź się pobaw! Z czasem kompetencje rosną, za to chęci wyraźnie maleją. Jak więc złapać równowagę? Zawsze warto mieć odległą perspektywę. Przygotowujemy dzieci do dorosłego życia, które w znacznej mierze składa się przecież z pracy. Oprócz konkretnych kompetencji, które dzieci nabywają stopniowo, adekwatnie do rozwoju fizycznego i intelektualnego, potrzebne im będą cnoty ludzkie (wytrwałość, odpowiedzialność, męstwo) pozwalające np. wykonywać czynności trudne czy nieprzyjemne. Dlatego warto spojrzeć na obowiązki domowe, już w przypadku malutkich dzieci, właśnie w ten sposób. Fakt, że z punktu widzenia realnej pomocy nie wnoszą one wiele, ale kształtują pewne nawyki, będące pierwszymi kamykami w podwalinach charakteru. Dziecko, które skończyło rok czy dwa latka i jako tako trzyma się na nóżkach, może wyrzucać do kosza swoją pieluchę, odkładać na miejsce przybory higieniczne, wyjmować chleb czy pojemnik z płatkami na śniadanie. W jednej z rodzin dziadek powiesił na ścianie obrazek: słoneczko, chmurka i ruchoma strzałka, którą maluch przesuwał w zależności od pogody. Sens – wydawałoby się – zerowy, ale tak rodzi się systematyczność, odpowiedzialność i duch służby innym (bo przecież dzięki jego „wysiłkowi” dziadek wie, jaka jest pogoda). Trzylatek może już odkładać na miejsce butki i ubrania, ustawiać buty pozostałych domowników, ścielić łóżko (prześcieradło z gumką i lekka niewielka kołderka ułatwiają sprawę), gasić niepotrzebne światła, wkładać i wyjmować ze zmywarki plastikowe naczynia, zbierać w ogródku owoce na kompot, smarować sobie chleb masłem i dżemem… Jeśli przegapimy (albo z wygody i wiecznego pośpiechu) zignorujemy ten najwcześniejszy „złoty wiek” przyzwyczajania dzieci do systematyczności, odpowiedzialności, służenia innym i dostrzegania ich potrzeb… potem będzie o wiele trudniej. Mówi się, że czas wczesnej podstawówki to tzw. „srebrny wiek”, a jeśli obudzimy się dopiero, gdy nasze dzieci wejdą w wiek nastoletni, czeka nas „epoka kamienia łupanego”. Lepiej więc zacząć już od początku, budując charakter z drobnych kamyczków codziennych małych obowiązków, niż potem łupać wielkie kamienie lenistwa, egoizmu czy braku odpowiedzialności, które przez długie lata zdążyły się już solidnie ugruntować.

Anna Wardak

Felieton ukazał się w tygodniku „Idziemy”

0