Szukaj

Zaczynaj z wizją końca

Zdjęcie: Sasha Freemind, Unsplash

Jeśli nie wiesz, dokąd chcesz dojść, na pewno dojdziesz zupełnie gdzie indziej – ta dowcipna maksyma wielu osobom być może wcale nie wyda się zabawna. Są ludzie, którzy pewnego dnia z żalem stwierdzają, że ich życie nie wygląda tak, jak wyobrażali je sobie na początku, że utknęli w jakimś martwym punkcie albo nie wiadomo kiedy zabrnęli w dziwne układy, z których nie można się już wyplątać albo sytuacje, z których nie ma dobrego wyjścia. Rzecz jasna czasem winne są tu nasze niedojrzałe wizje, które w młodzieńczej naiwności snujemy na progu małżeństwa. Na zdjęciu ślubnym z jednego z kościołów nad głowami nowożeńców widać napis: Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią. To prawda, ale nieraz nawet dobrze rozpoczęta wędrówka niespodziewanie kończy się „zupełnie gdzie indziej”. Dlaczego tak jest? S. Covey, autor bestsellerów m.in. o tematyce rodzinnej, porównuje życie w rodzinie do lotu samolotem. Okazuje się, że podczas lotu przez większość czasu z różnych przyczyn samolot znajduje się poza trasą. Przeważnie w końcu dociera jednak szczęśliwie do celu. Dzieje się tak dlatego, że startując, pilot doskonale wie, dokąd ma dolecieć. Covey twierdzi, że jednym z fundamentalnych warunków sukcesu jest zaczynać z wizją końca, czyli mieć jasny obraz celu. Dokąd zmierzamy jako małżonkowie? Jakimi dorosłymi będą nasze dzieci? Jednym słowem: na którym lotnisku chcemy wylądować? Pilot ma też narzędzia pokładowe, a lecąc, konsultuje się z wieżami mijanych lotnisk, dzięki czemu nawet w złych warunkach może korygować kurs i wracać na właściwy tor lotu. W życiu rodzinnym też często czujemy, że wiejące z różnych kierunków wiatry wciąż próbują zepchnąć nas z wyznaczonej trasy. Nieraz coś sobie postanawiamy, wprowadzamy jakąś zasadę albo zwyczaj, np. stałe pory posiłków, wspólną wieczorną modlitwę czy rodzinne omawianie Ewangelii przed niedzielną Mszą św. Są to przykłady owych „narzędzi pokładowych”, konkretnych działań służących realizacji całościowej wizji naszego życia. Rzecz jasna wkrótce wydarzy się coś, co sprawi, że porzucimy nasze dobre postanowienie. Ale jeśli mamy jasny cel i pamiętamy, że nasze domowe zasady i zwyczaje mają nas do niego prowadzić, wtedy łatwiej nam będzie powracać na właściwy szlak. Do tego „wieże kontrolne” pomagające stale korygować kurs: zdrowe środowisko innych rodzin, dobre książki, kierownictwo duchowe, rekolekcje, regularna spowiedź i modlitwa osobista, rachunek sumienia. Inaczej przez całe lata może nie wydarzyć się nic spektakularnego, po prostu dzień po dniu będziemy tylko odrobinę zbaczać z trasy, nigdy tego nie korygując, aż pewnego dnia ockniemy się w miejscu, dokąd nigdy nie chcieliśmy dojść, wyruszając w drogę.  

Anna Wardak

Felieton ukazał się w tygodniku “Idziemy”

0