Szukaj

Masz sieć?

Zdjęcie: Candice Picard, Unsplash

„Chciałbym mieć taką sieć, by w nią wpleść życia treść, by nią kraść księżycowe światło…” – ta genialna piosenka Michała Bajora budzi lepiej niż poranna kawa. Przyszła mi na myśl, ponieważ niektórzy porównują więź małżeńską właśnie do takiej sieci, splątanej z wielu nici i niteczek. Poczucie przynależności, lojalności, wsparcia i zaufania, czyli przyjaźń małżeńska, jest tym, co nadaje mu głębię i sprawia, że po prostu chce się razem żyć. Związki pozbawione tego spoiwa określane są jako „puste”, trwające już tylko siłą woli, z poczucia obowiązku lub – jak żartują niektórzy – mocą kredytu hipotecznego. Nie dają szczęścia i ciepła, nie kwitną lecz wegetują, rozpadając się, gdy na firmamencie rozbłyśnie atrakcyjna alternatywa. Taka „sieć” nie bierze się znikąd. To owoc codziennej pracy, banalnych gestów, drobnych jak ziarnka piasku, które razem tworzą wielką plażę. Każda z nich może dowiązać lub przeciąć kolejną nitkę. Poranek, wychodzę z sypialni niedospana i z listą spraw do ogarnięcia. Czy mimo wszystko uśmiechnę się do męża, dotknę jego ramienia albo pocałuję go w locie. Wspólne zakupy. Co robię, gdy żona przymierza piątą już sukienkę? Czy burknę, żeby się pospieszyła, czy powiem: W tej wyglądasz super! Może przymierz jeszcze tę żółtą? Czy wyjdziemy uśmiechnięci i bliżsi sobie, czy źli i obrażeni? Czy przez ten krótki czas sieć naszej więzi została wzmocniona, czy stała się uboższa o kilka kolejnych łączących nas nitek? John Gottmann, znawca problematyki małżeńskiej, twierdzi, że w najbardziej udanych związkach stosunek zachowań więziotwórczych do zachowań niszczących więź, jest jak 20:1. Poprzeczka ustawiona wysoko. Ale, schodząc na ziemię, zastanówmy się, jak to wygląda w naszym małżeństwie i jakie zachowania przeważają? Częściej dodajemy czy przecinamy? Inny autor, Mark Gungor, w książce „9 małżeńskich rad, a każda warta milion dolarów” jako pierwszą i najważniejszą podaje, uwaga banał: Bądźcie dla siebie mili! Autor twierdzi, że wielu zranień i kryzysów dałoby się uniknąć, gdyby ludzie, na zewnątrz promienni, nieziemsko cierpliwi, życzliwi i gotowi wpaść do rowu, żeby nie przejechać wiewiórki, w domu zmieniają się nie do poznania i najgorzej traktują tych, którzy w porządku miłości powinni być traktowani najlepiej. Ma rację Gungor, twierdząc, że niezależnie od wszystkiego, od tego, jak bardzo irytująco zachowuje się nasz małżonek, my zawsze możemy być dla niego mili, tak jak potrafimy być mili dla najbardziej uciążliwych klientów w pracy. To tylko mały, ale na pewno istotny, wątek w temacie pielęgnowania więzi małżeńskiej. Miejmy go w głowie i często stawiajmy sobie pytanie, czy właśnie dodaliśmy, czy przecięliśmy kolejną łącząca nas nić?

Anna Wardak

Felieton ukazał się w tygodniku “Idziemy”

0