Szukaj

Święta, Święta i…

Miesięcznik „My i dziecko”, 12/2009

Anna i Janusz Wardakowie

„Święta, Święta i…”

 

Czy zbliżające się Święta Bożego Narodzenia ponownie skwitujemy smętnym stwierdzeniem „Święta, Święta i po Świętach”? Czy największą po nich pamiątką będzie poczucie straconego czasu, bezsensowne wydanych pieniędzy i problemy żołądkowe?

O to, aby Święta te nie minęły w sposób rutynowy i powierzchowny, musimy zadbać już sporo wcześniej – w czasie Adwentu. Pytanie jednak, co naprawdę oznacza dla nas Adwent – czy jest to głównie okres podziwiania wystaw i świątecznych zakupów, czy też potrafimy ukazać dzieciom jego głęboki wymiar duchowy.  Jeśli np. postaramy się codziennie wspólnie uczestniczyć w roratach, to z pewnością ich myśli będą  bardziej skupione na tym, że „Chrystus się rodzi” niż na tym, „co przyniesie Mikołaj”.  Jest to również dobra okazja do kształtowania w dzieciach nawyków hojności i wytrwałości w dotrzymywaniu podjętych postanowień.

Nietrudno zauważyć, że presja konsumpcyjna  osiąga w tym okresie monstrualne rozmiary. Jeśli nie zadbamy o klimat umiarkowania i wstrzemięźliwości, nasze dzieci będą postrzegać Święta głównie jako niekończący się festiwal zakupów. Nie ma chyba sensu walka  z samą ideą podarków, ale z pewnością  powinniśmy mieć zasadniczy wpływ na ilość prezentów, jakie otrzymują nasze dzieci. Nie pozwalajmy na zasypywanie dzieci stertą zabawek. Może lepiej umówić się z rodziną, że to my sami wybierzemy i kupimy prezent, a inni mogą się do niego dołożyć. Dzięki temu podarunki będą bardziej przemyślane i lepiej dobrane, a dziecko nie utonie w powodzi bezsensownych zabawek , które  po kilku dniach znudzone porzuci w kącie.

Atmosferę świąteczną w każdym domu wspaniale budują zwyczaje rodzinne takie, jak wysyłanie oryginalnych kartek z życzeniami, wspólne pieczenie pierniczków, przygotowywanie (a nie kupowanie) prezentów itp. Im bardziej włączymy w to wszystko dzieci, tym większą będą miały z tego radość i tym bardziej Święta będą miały dla nich charakter uroczysto-rodzinny, a nie sprzątająco-konsumpcyjny. Ogólnie warto myśleć o naszych dzieciach jako o współautorach świątecznych przygotowań, a nie tylko biernych obserwatorach, czy nawet „przeszkadzaczach”.  Ma to także duży związek z naszym podejściem do świątecznych porządków. Jeśli nie uda nam się odpowiednio zaplanować wszystkich prac, bardzo łatwo o nerwową i nieprzyjemną atmosferę, która pozostawia duży niesmak w całej rodzinie. Wydaje się, że znacznie sensowniejsze jest zrezygnowanie z niektórych prac porządkowych czy nawet potraw, niż przystępowanie do stołu wigilijnego z poczuciem przemęczenia, irytacji i wzajemnych pretensji.

Wreszcie sam sposób spędzenia dni świątecznych ma duży wpływ na to, w jaki sposób zapiszą się one w naszej pamięci. Jeszcze kilkanaście lat temu, w dobie permanentnych braków na rynku najczęstszym błędem była niepohamowana konsumpcja zarówno  świątecznych specjałów, jak również tzw. napojów wyskokowych, w związku  z czym biesiadnicy dochodzili do siebie jeszcze przez kilka kolejnych dni. Dziś jest to chyba rzadziej spotykane, ale za to mamy do czynienia z dwoma innymi wypaczeniami sensu Świąt. Chodzi o  superpasywne i święta superaktywne.

Święta superpasywne, to czas spędzony niemal wyłącznie na oglądaniu telewizji i nic-nie-robieniu. Nawet jeśli film „Kevin sam w domu” oglądaliśmy już pięć razy, to wydaje się nam, że bez obejrzenia go po raz szósty Święta nie będą do końca udane. Oglądamy więc wszystko jak leci, śpimy jak najdłużej, a jeśli się ruszamy, to tylko do stołu po kolejną porcję ciasta.

Niejako w opozycji do tej postawy, rozwinął się styl superaktywny, polegający na traktowaniu świąt głównie jako okazji do wyjazdu na narty lub do ciepłych krajów. „Wigilię możemy sobie przecież urządzić wszędzie” – twierdzą niektórzy. Zapominają jednak o tym, że wyklucza to zazwyczaj pełne uczestniczenie w liturgii Bożonarodzeniowej oraz spotkania z dalszą rodziną czy przyjaciółmi. A przecież bez głębszego przeżycia duchowego Święta tracą zasadniczą część swojej wartości. Są one również szczególną okazją do pogłębienia relacji z nieco dalszą rodziną – naszymi rodzicami, teściami, dziadkami, wujkami itd. Wiele z tych osób – nieraz starszych i samotnych – czeka na takie spotkania niemal cały rok, a my możemy dać im to, co dzisiaj jest wyjątkowo cenne – nasz czas, a przy okazji pokazać naszym dzieciom, co to znaczy żyć dla innych.

0